środa, 3 stycznia 2018

Kapadocja

KAPADOCJA

KAPADOCJA BAŚNIOWA KRAINA
Turcja – Konia, Kapadocja
Jedno kliknięcie, szybka decyzja, jedziemy! a właściwie lecimy…do wymarzonego miejsca…
Wiedziałam, że biura w Alany organizują wycieczki do Kapadocji lub…można dotrzeć samolotem do Ankary…i co dalej? trzeba mieć jakiś plan?Wybieram wersję A.
Na portalu wakacje pl.znalazłam hotel Gunes /all inclusive/ położony w centrum Alany. A że była sobota, zdążyłam tylko wpłacić, wysłać fax i zero kontaktu z biurem w Gdańsku. Jedyne, co mnie uspokajało to fakt,  że już kupowałam w ten sposób i na wydruku widniało nazwisko osoby, która się ze mną skontaktowała. Nerwówka jednak była, bo do poniedziałku nie wiedziałam, z jakim biurem mam jechać, a wylot w środę. Okazało się, że mój fax leżał przez weekend na podłodze biura i po telefonie otrzymałam potwierdzenie na pocztę, czyli 100% wyjazd!
Dalsza część podróży przebiegała jak w szwajcarskim zegarku, żadnych niespodzianek, bilety czekały na lotnisku, punktualność, solidność…
Alanya zaskoczyła nas piękną pogodą i położeniem, a sam hotel okazał się rewelacyjny…ale nie o tym teraz, bo celem była Kapadocja. Tak więc, kupujemy wycieczkę i turlamy się autokarem…droga daleka, monotonna, jedyna atrakcja to wspaniałe widoki na góry Taurus /szkoda, że nie zagospodarowane pod względem turystycznym/ i podążająca równolegle do trasy – trąba powietrzna!…ciekawe zjawisko.
Konya
Docieramy do Kony – w świecie islamu spełnia rolę centrum pielgrzymkowego /3 krotne odwiedzenie jest równoznaczne z pielgrzymką  do Mekki/.
W grudniu mają miejsce uroczystości ku czci Mevlany, założyciela mistyczno – religijnej sekty Tańczączych Derwiszów. Wówczas turyści mogą podziwiać kunszt tancerzy w rytualnym tańcu derwiszów, ubranych w tradycyjne stroje oraz oryginalne nakrycia głowy.
Zwiedzamy meczet sułtana Selima, tu zdejmujemy obuwie, a kobiety zakładają chusty na głowy.
Następnie udajemy się do Mauzoleum Mevlany, gdzie pod zieloną kopułą znajduje się grobowiec poety – mistyka i jego bliskich; podziwiamy zachowane rękopisy, manuskrypty, księgi koranu, tkaniny oraz przyglądamy się szkatule, w której przechowuje się włos z brody proroka Mahometa.
Zarówno na terenie muzeum, jak i w mauzoleum tłumy; turyści, pielgrzymi, a nawet szkolna wycieczka, zachowująca się podobnie jak nasze dzieciaki. Wszyscy ubrani w jednakowe mundurki, dziewczynki chichoczą, a chłopcy puszczają perskie oko do turystek.
Muzułmanki, z nutą lamentu zanoszą swe modły. Turyści zaś, nieco zdezorientowani atmosferą tego miejsca, przyglądają się sarkofagom, a następnie przechodzą do kolejnych pomieszczeń ze zbiorami szat, ksiąg, dywanów, unikatowych ksiąg koranu.
Samo mauzoleum, gdzie spoczywa Mevlana, zdaje się być miejscem magicznym, bogato zdobionym, a dodatkowo atmosferę wzmacniają dźwięki fletu…
Razem z różnojęzycznym tłumem przechodzimy do muzeum derwiszów i szkoły koranicznej. Poznajemy kolejne etapy nauki i wychowania młodych chłopców zgromadzonych wokół mistrza. Derwisze, swój rytualny taniec przy muzyce wprawiający ich w trans, będący dla nich równocześnie modlitwą, ćwiczyli wiele lat przy pomocy gwoździa umieszczanego pomiędzy palcami stopy, aby uzyskać perfekcję w wirowaniu.
Wirujący derwisze – to zakon muzułmański, powstały w XIII wieku w Turcji. Inspiracją do jego powstania była mistyczna poezja Rumiego,(zm.w 1273 r. w Konyi).
W Konyi można zobaczyć jak żyli i mieszkali Derwisze.
Do pierwszego tańca każdy z derwiszy przygotowywał się 1001 dni, bo tyle trwał w bractwie nowicjat. Gdy nadchodził ten moment, siadali w półkolu i wsłuchiwali się w półtony melodii, pogrążając się w kontemplacji. Kiedy muzyka stawała się żywsza, derwisze wstawali i zaczynali, krążyć dookoła sali, wirując jednocześnie na palcach prawej nogi. Niektórzy po osiągnięciu stanu ekstazy darli swoje szaty i zanosili się płaczem. Derwisze z Iraku w transie tarzali się po rozżarzonych węglach, zjadali je, przebijali sobie ramiona i policzki, ale nie pokazywała się ani kropla krwi.
Każdy krok, szczegół stroju oraz gesty wykonywane przez tancerzy mają znaczenie symboliczne. Rozpoczynające taniec zrzucenie czarnych płaszczy – wskazuje na uwolnienie się od spraw ziemskich. Przed i po ceremonii każdy derwisz składa współtowarzyszom ukłon – symbol szacunku, jakim należy obdarzać innych ludzi. Kierunek obrotów – zawsze w lewą stronę – to znak objęcia miłością wszystkich stworzeń. Najbardziej znaczący jest jednak sposób trzymania ramion i rąk. Skierowana w górę prawa dłoń jest otwarta ku niebu, ku miejscu przebywania Boga. Lewa dłoń zwrócona jest ku dołowi, gdzie żyje człowiek. W ten sposób w tańcu odzwierciedlona zostaje duchowa podróż człowieka od życia doczesnego do wiecznego.
Kapadocja
Opuszczamy teren muzeum i kontynuujemy podróż.
Wieczorem docieramy do Uchisar. Niebo pokryte jest różanymi refleksami,a to co widzimy, przerasta nasze wyobrażenia! Baśniowa kraina….
Kapadocja – miejsce wyjątkowe, prawdziwa perła Turcji, uważana za jeden z cudów natury. Kraina ta jest pełna unikalnych i zadziwiających krajobrazów. Około trzech milionów lat temu wybuch wulkanu całkowicie zmienił oblicze tej części obecnej Turcji. Działania sił natury na warstwy lawy spowodowały tworzenie niesamowitych form skalnych -kominy, wieże, kopce, grzyby, las wysokich na 40 m kamieni wyglądających jak góry, aleja księżycowa czy słynna czerwona.

Turyści z całego świata pozostają pod wrażeniem tych niezwykłych osobliwości natury.
Cała Kapadocja jest pochodzenia wulkanicznego, składa się z kompleksu jaskiń, tuneli, domostw, zbiorników wodnych, skalnych świątyń, które zachowały się do dnia dzisiejszego i są najstarszymi przykładami kunsztu architektonicznego oraz malarstwa religijnego w tym regionie.
Stożki, wydrążone jaskinie z otworami okiennymi przypominają mieszkania, prowadzą do nich drabinki, schodki, posiadają ganki,balkony, a nawet naturalne zielone ogrody.
Mieszkańcy przebywali tu aż do lat 50 XX w., niestety ze względów bezpieczeństwa opuścili zajmowane domostwa i przenieśli się w inne miejsca.
Zdjęcie TURCJA > Kapadocja > brak > Kapadocja **
Turcja 
W dolinie Goreme podziwiamy skalne klasztory i pustelnie, które zamieszkiwali mnisi.
Według zapisków, zespół liczył 365 klasztorów, a do dziś zachowało się30. Zdobiące je piękne freski ze śladami wpływów bizantyjskich,pochodzą z w. IX-XI. Dobre warunki mikroklimatyczne panujące w skalnych klasztorach oraz nieprzepuszczalność tufu pozwoliły na doskonałe  zachowanie barw malowideł przedstawiających przypowieści biblijne z Nowego Testamentu. Prawdziwymi arcydziełami są postacie Chrystusa Wszechmogącego, sceny Narodzenia, Chrztu, Ostatniej Wieczerzy, Wydania Chrystusa oraz Ukrzyżowania, a także postacie świętych.
W przeszłości wiele malowideł celowo zniszczono, głównie wydrapano oczy.
W Goreme degustujemy słynne kapadockie wina o niesamowitym bukiecie zapachowym, produkowane ze szczepów winogron dojrzewających w Kapadocji, wina, których nie kupi się w żadnym sklepie w innym miejscu na świecie.
  
Słynna skała Uchisar z niezliczoną ilością małych okien góruje nad odległym skalnym miastem. W oknach wydrążonych w dawnych skalnych domostwach gnieżdżą się dzisiaj gołębie.
Podziwiamy księżycowy krajobraz, będący tłem „Gwiezdnych wojen”, a w oddali góruje nad okolicą sprawca erupcji – wulkan Monte Argaeus (3917m n.p.m.).
Skalne miasta w okolicy Goreme zamieszkiwali do 1956 r. ludzie, ale ze względów bezpieczeństwa opuścili je.
W pojedynczych grzybach czy wieżach urządzono hotele, sklepiki, a obok cudów natury przyklejone są pojedyncze slumsy czyli budy, stragany,domy, ale też okazałe wille – jak to w Turcji.
Po 2 dniach zwiedzania skalnych wiosek, żegnamy tę osobliwą krainę;stożki, grzyby, zamki, kominy, lasy kamieni….i udajemy się w kierunku gór Taurus.
Wracamy do Alany…kilka dni odpoczynku i powrót do Polski.

Myra

Z wizytą u św. Mikołaja

Któż nie zna starszego Pana z siwą brodą, w czerwonym ubraniu, z wielkim worem na plecach?…każde dziecko z utęsknieniem go wyczekuje w nadziei, że przyniesie prezenty…kojarzy się z mroźną i śnieżną Laponią i to tam dzieci z całego świata ślą listy. Ale jest jeszcze inne miejsce, gdzie święty żył, to tereny dzisiejszej Turcji, kraina ciepła…
Podczas czwartego już wyjazdu do Turcji, bo kraj to rozległy, zaplanowałam odwiedziny w miejscu, gdzie działał św. Mikołaj, a także wyjazd do niezwykłej nekropolii -  Demre.
Upalny dzień, wyruszam z Kemer. Malownicza trasa wiedzie wzdłuż poszarpanego klifowego wybrzeża po lewej i skał po prawej. Odnoszę wrażenie, jakby to były tereny Chorwacji, ruch na drodze niewielki, czasem dostrzec można w małych zatoczkach odpoczywających lub rybaków czy, jak ktoś woli wędkarzy…jak zwą w Turcji – nie wiem.
Docieram do Myry, na parkingu komplet autokarów, a w miasteczku tłumy pielgrzymów i wszechobecne napisy rosyjskie – wszak to ważny święty i dla prawosławnych.
Upał. Jakoś to miejsce pielgrzymkowe nie pasuje do marketingowego grudniowego Pana…ale na głównym placu jest! właśnie w czerwonym kubraczku, z worem. Skąd on tutaj? ano, wiadomo, towar na sprzedaż, nawet postać, bo trudno to nazwać pomnikiem – odnowiona świeżą farbą…wszystko na sprzedaż.
Myra – w kościółku św. Mikołaja
 
Udaję się do kościółka, nad którym rozpięty jest wielki baldachim, ze względu na ochronę zabytku; tłumy zwiedzających i modlących się.
Do tego różnojęzyczne przekrzykiwania przewodników i już wiem, jestem w ważnym miejscu…a co zobaczę? tego nie wiem…Na szczęście nie trzymają mnie reżimy czasowe, odczekałam aż wycieczki zrealizują programy i dopiero wtedy mogłam obejrzeć piękne posadzki, zachowane freski, kolumny i sam grobowiec świętego za ogromną szybą, którą wg wierzeń należy dotknąć i oczywiście prosić św. Mikołaja o opiekę bądź zdrowie, ewentualnie zostawić karteczkę z podziękowaniami  i prośbami. Tu ustawia się kolejka, wśród modlących się panuje nastrój skupienia.
Myra – zachowane freski
  
Myra – grobowiec św. Mikołaja
 
Mnie najbardziej zainteresowały freski na kopulastym sklepieniu przedstawiające ostatnią wieczerzę, dość dobrze zachowane.
  
 
  

Demre – Myra 

Demre (antyczna Myra), miejsce ważne dla chrześcijan, uważa się bowiem, że tu właśnie św. Paweł po raz ostatni spotkał się z apostołami przed wyruszeniem do Rzymu po aresztowaniu w 60 r.n.e.
Akcentem architektonicznym jest kościół św. Mikołaja, zbudowany na planie bizantyjskim: trzy apsydy poprzedzone atrium i podwójnym narteksem, zdobione są freskami i posadzką z mozaikami. W kościółku znajduje się pusty grobowiec świętego, tu przybywają licznie pielgrzymi, a Myra stała się miejscem otoczonym czcią.
Biskupem właśnie tego miasta był w IV w.n.e. św. Mikołaj, to tu także zasłynął swą świętością i cudami. W roku 342 zmarł jako męczennik, podczas prześladowań za panowania Dioklecjana i został pochowany w kościele w Myrze. Wkrótce po jego śmierci rozeszła się wieść o cudownych uzdrowieniach, jakie miały miejsce u grobu męczennika, w ten sposób Myra stała się sanktuarium i celem pielgrzymek.
Kościół św. Mikołaja był wielokrotnie niszczony i odbudowywany, a także spustoszony przez wandali.
W roku 1087, handlarze włoscy przewieźli kości świętego do Bari /Włochy/. Jak głosi legenda, kiedy otwarto sarkofag ze szczątkami, unosił się silny zapach mirry, jaki wydzielały jego kości.
Istnieje również legenda mówiąca o tym, jak św. Mikołaj został patronem dzieci, roznoszącym co roku gwiazdkowe podarunki.
Została jeszcze zagadka Mikołaja z Laponii…ale o tym może kiedyś…
Z Myry udaję się na teren niezwykłej nekropolii.
Myra – grobowce skalne
 
Kilka kilometrów od Demre, wśród ruin, znajduje się unikalna nekropolia- szereg grobowców rozmieszczonych niereguralnie w ścianie urwiska.Skalne grobowce są świadectwem chwalebnej przeszłości, a pochodzą z epoki likijskiej. Należy wspomnieć, że w Likii istniał zwyczaj chowania zmarłych w miejscach wysoko położonych, ponieważ wierzono, że w ten sposób łatwiej dostaną się oni do nieba.
 
„Likijczycy wierzyli, że po śmierci ich dusza jest przenoszona do świata pozaziemskiego przez demona w postaci ptaka, dlatego swoje groby umieszczali często na szczytach wysokich klifów. Doprowadzili do perfekcji budowanie grobów: złożonych z filarów, budowanych przede wszystkim dla licyjskich elit, sarkofagów, przeznaczonych dla mniej zamożnych ludzi i powstawały głównie w czasach romańskich, i najsłynniejszych – grobów wykutych w skałach, najczęściej przypominających domy. Wszystkie groby miały rozmaite płaskorzeźby, na których były przedstawiane głównie sceny z ceremonii pogrzebu” – cyt.Wikipedia.
Tutejsze grobowce pochodzą z okresu od VI do IIIw p.n.e., budowane osobno lub wykuwane w skalnej ścianie, bogato zdobione, z belkami lub filarami, niektóre fasady mają płaskie lub spadziste dachy.
W pobliżu nekropolii znajduje się teatr grecko-rzymski, z widownią opartą o wzgórze. Na murach okalających scenę widoczne są płaskorzeźby,fryzy i maski.
Myra – teatr
 
Przyznam, że miejsce robi wrażenie…
I oczywiście, jak to w Turcji: świeży sok z pomarańczy, lody, etc, sklepy z pamiątkami, oczywiście ikony świętego.
Zmęczona upałem, żegnam to niesamowite miejsce i udaję się dalej, do Kekovy, gdzie na pokładzie niewielkiego stateczku odpoczywam i podziwiam ruiny zatopionego miasta.
Kekova – zatopione miasto /erupcja wulkanu/
 
A jeśli dodam, że stateczek przystanął w jednej z malowniczych zatoczek, aby pasażerowie mogli wskoczyć do wody….i do tego nawet ci, którzy nie umieją pływać dostali specjalne piankowe obręcze…to może Was zachęcę do takiej wyprawy…mogłabym jeszcze wspomnieć o obfitości jadła i napitku, ale zbaczam z tematu – miało być o św. Mikołaju, który żył w cudnej krainie blisko M. Śródziemnego; a jaki ma związek z Laponią? sama nie wiem…takie wspomnienia z wakacji…
M-o-z-a-i-ka…wakacyjana; bo jak skleić wątek sań, śniegu, choinki? z upałem?…ważne, że święty kocha wszystkie dzieci i wg ich wiary i obyczajów obdarzy podarkami…

Teneryfa Masca

Przez dolinę Masca i masyw Teno…

Obieramy kierunek na Santiago del Teide, towarzyszą nam piękne widoki. W Santiago skręt w lewo i w górę serpentyny prowadzą do samej wioski. My, oczywiście przejechaliśmy- znaki były, a jakże i znów powrót z wysokiej góry do Santiago.
Autko turla się w górę, sznureczek za nami… 
Zatrzymujemy się na pierwszym punkcie widokowym przed wioską. Nad nami ogromna skała; dał się słyszeć sygnał rogu…a w dole widać kamienne zabudowania i serpentyny. 
Tu kupiłam dżem z opuncji, wódkę z kaktusów i miejscowe wino, akurat czerwone, nie gustuję…/22E/. 

 
Ruszamy do słynnej Maski, teraz praktycznie jazda z góry na dwójce, wąsko, na specjalnych wysepkach trzeba się zatrzymać i przepuścić samochody jadące z dołu; kierowcy zdyscyplinowani. Nie ma możliwości zatrzymania się na fotki, bo za nami sznur…
Dojeżdżamy do wioski Masca, podziwiamy szczyty, dolinę pełną tropikalnej roślinności oraz senną wioskę.


  

Zatrzymujemy się na pierwszym parkingu i schodzimy uliczką pomiędzy kamiennymi domkami – wprost perełkami architektonicznymi! małe toto, naruszone zębem czasu, ale ma swój urok. W pierwszej budowli  - malutka kaffe, tu można nabyć bilety na łódź; kolejne wyposażone w tarasiki, ogródki, niektóre zupełne ruiny… tu prawdopodobnie nikt nie mieszka, może tylko są odwiedzane w weekendy lub wykorzystywane w celach turystycznych.

masca 019

masca 090

masca 048


Schodzę aż do miejsca, gdzie zaczyna się szlak do plaży przy Los Gigantos, spoglądam w górę, miejsce niesamowite! kojarzy się z Machu Pichu…
Zejście wąwozem zajmuje ok. 3 H, po czym dociera się do małej plaży, oczywiście kąpiel i podróż stateczkiem przy Los Gigantos!
W sklepikach można zakupić bilety na statek..jedyny problem – jak wrócić po samochód?
Wybieram opcję – spacer po Masce, a jest tu co oglądać… i dalej autkiem w kierunku Teno.
Idę kamiennym traktem na druga stronę, podziwiam agawy, tarasowe uprawy, ogrom gór i…pstrykam, pstrykam…

masca 137

masca 128

Długo szwendałam się w samej Masce pomiędzy kamiennymi domkami; przy sklepie z pamiątkami i restauracyjce odpoczywali turyści, min. z długimi tykami, zakończonymi metalowym okuciem, jak się okazało służą one do chodzenia po górach. Wbija się taki pal w grunt i ześlizguje po nim w dół i znów wbija…a drogi ubywa. Grupa schodziła z ogromnej skały znajdującej się ponad wioską i tu wyraźnie i często słychać było róg. Może to miejscowi Hiszpanie?

masca 090

Pojechaliśmy dalej w kierunku Buenavista, na Teno i wg mapy skrótem, niestety ślepa droga…dalej tylko szlak przez góry, musieliśmy zawrócić do głównej drogi. Ruch tu mały, coraz wyżej i jedziemy we mgle i mżawce; jakaś grupa przebierańców zatrzymuje nas, bo prowadzi zbiórkę pieniędzy…


Mijamy Buenavista, docieramy do punktu, gdzie jest zakaz wjazdu…do Teno, czekamy jakiś czas…samochody jadą, więc i my ruszamy. Mijamy łuk wykuty w skale, zatrzymujemy się, kurcze jak tu wieje, nie mogę drzwi otworzyć, trzeba było podjechać dalej.
Szybko chowam się w samochodzie, bo zimno.
 Trasa malownicza, spadające kamienie, serpentyny w ekspozycji, tunel, wiatraki, plantacje…szczęśliwie docieramy i co się okazuje? dużo samochodów, ludzie na plażach, zwłaszcza miejscowi, mają tu łodzie.

masca 169

Oczywiście fotki latarni, Gigantos, łódek…

W powrotnej drodze w punkcie z łukiem pojawiają się harlejowcy, jeszcze jedna atrakcja.

Wracamy skrótem, serpentyny w pionowej ścianie, myślałam, że wysiądę i pójdę pieszo…ale jak na złość jeszcze raz musiałam te serpentyny przeżyć, gdy wracaliśmy następnego dnia z wypadu…

Teneryfa

Teide – Pico Viejo – Canada Blanca… Teneryfa treking…

 
Wulkan Teide
 
Mapa parku do pobrania w informacji
czerwiec 2010
mój czas przejścia ok. 6 H, trasa nr 9 i 23
wyposażenie: mapa parku (niedokładna), trapery, kijki, rękawiczki, czapka, kurtka, krem z filtrem 50 i okulary, woda, niestety idę bez skarpetek! kilka dni wożone w samochodzie i w końcu zostały w hotelu…ale dałam radę!
Wyruszamy z Los Cristianos przed 8, pokonujemy samochodem trasę w kierunku Arona – Vilaflor – Teide.
Na parkingu przy kolejce temperatura 29 st C i mocne słońce.
Godzina 9, nie ma jeszcze autokarów wycieczkowych, ale po kilku min. tworzy się gigantyczna kolejka.
 
Stacja Teleferico, 2356 m n.p.m
Kupujemy bilety na Teleferico góra – dół  25 E/os., po 10 min. jesteśmy na 3550 m n.p.m.  i podziwiamy panoramy z punktu La Rambleta.
 
Wulkan Teide 3718 m n.p.m.
Wiele osób w japonkach i skąpych strojach, a tu zimno! i wieje!
Ubieram getry, kurtkę, trapery..i w drogę…marzę o kalderze Pico Viejo, ale …czuję respekt w górach,  w końcu wulkan, trudne warunki i po lekturze relacji nie wiem, na ile moja kondycja się sprawdzi, tak więc z dystansem ruszam.
Przy Teide czuć siarkę, w dodatku strasznie wieje, jeszcze się waham, powoli schodzę trasą nr 9 z Teide w kierunku Pico Viejo, właściwie ma to być krótkie zejście, następnie powrót w górę i zjazd kolejką.
 
Szlak nr 9
Pomimo wiatru samopoczucie dobre, widoczność rewelacyjna, szlak wulkaniczny nie należy do łatwych, ale dam radę…decyzja podjęta – schodzimy.
W dole widoczna ścieżka na tle rudego popiołu, nad nią bajeczny Piko, a pod stopami czarna jak smoła lawa, pumeks, skały.
 
Pico Viejo / Nr 9 z Teide/
Ok. godziny trwa dość trudne zejście po czarnych głazach, podpieram się kijkami, czasem przytrzymuję skał i zsuwam nogi…
Lawiniska nie da się porównać z Tatrami, gdzie skała jest twarda; tu wbijam kijki w popiół, a buty jadą albo w tył, albo w przód, albo w dół  i tak na zmianę … z głazami przypominającymi poszarpaną wołowinę. Idę wolno, ostrożnie…i podziwiam…sceneria rodem z gwiezdnych wojen!
 
Wulkan Pico Viejo /Nr 9 z Teide/
Oddalamy się od Teide, został w górze… coraz mniejszy.
 
9 z Teide…niekiedy gubimy ścieżkę…
W dole jest ciepło i wiatr nie dokucza, słońce pali niemiłosiernie, na szczęście mam je za plecami.
Nareszcie łagodna ścieżka w rudym popiele; idziemy szybko, kamyki wpadają do butów, a towarzyszy nam kurz i upał!
Ścieżka biegnie w górę, pojawia się roślinność i… przystanki, niestety rozrzedzone powietrze dokucza na równi z upałem.
 
Pico Viejo wygląda magicznie
Docieram do kaldery /ok.2H/…krater o wiele większy niż Teide.
Krótki odpoczynek i kilka podejść z boku, aby obejrzeć cały ogromny dół.
 
Kaldera Pico Viejo..jesteśmy na 3134 m n.p.m.
Nie bardzo chcę wracać w górę tą samą trasą, w dodatku słońce świeciłoby w twarz…zmiana planów, cofamy się z Pico do rozwidlenia, gdzie znajduje się metalowa tablica z planem tras. Widzę z tego miejsca całkiem obiecującą ścieżkę i kombinuję – rozdzielimy się, jedno wróci kolejką po samochód, drugie zejdzie do Boca Tauce i tu się spotkamy …w końcu rozsądek bierze górę, idziemy w dół razem, stracimy po 12,5 E za bilety, ale jakie widoki przed nami…gdyby…
 
Tablica szlaków Parku Teide
Z opisu wiem, że trasa nr 9 nie należy do łatwych, nie idziemy nią, natomiast  wybieramy nr 28 do Boca Tauce czyli pierwszego punku informacji w parku…dodam, że oznakowanie szlaków jest fatalne, brak czasu przejść, szlak się często gubi…nie zdobyłam szczegółowego przewodnika parku i…dziwnym trafem… wybieramy trasę 28, wielokrotnie ją gubimy, po czym okazuje się, że schodzimy 23 /na tablicy żółta/, nie wrócimy już w górę, sporo przeszliśmy.
 Nie wiemy, gdzie ona się kończy, ale idziemy w dół i w dali widać szosę. Może upał, a może fatamorgana? fakt, że idziemy po skosie lawiniska Teide w nadziei na ścieżkę w popiele, dodawał nam sił…wg mnie 23 to bardzo trudna trasa, nie mogę porównać z innymi…ok. 3 godz. w upale i kurzu przemierzamy lawinisko, jęzory, ogromne głazy i wszystko to, co Teide z siebie wyrzucił!
 
Teide z Pico Viejo i pozostałości erupcji
Niektórzy nazywają to karmą dla psów, wołowiną , baleronem; a my po tym musimy iść, niestety taka droga! ale za to do celu!
W miarę posuwania się w dół, szlak okazuje coraz to trudniejszy, idziemy po skosie, zbliżając się do słupów kolejki. Zataczamy łuk i od czasu do czasu możemy spojrzeć na Teide…ale wchodzimy w sterty kamiennej lawy, na zmianę z górkami popiołu, trzeba patrzeć pod nogi i maszerować, a celu niestety nie widać. W dali wije się nitka szosy, za nią maleńki jak budowla z klocków hotel Parador, ale jak długo mam iść? tego nie wiem. Kopczyki ułożone z kamieni świadczą, że inni tu szli…
Myślę, że wulkan wyrzucił w to miejsce wszystko co najgorsze, bo strona w kier. północnym przypomina pustynny krajobraz…i akurat tu mnie „przygnało”.
 
Cisza, samotność, groza i upał nam towarzyszą, spotykamy tylko jednego Niemca, oddajemy mu nasze bilety powrotne na Teleferico, w nadziei, że dotrze do szczytu …wierzymy, los będzie dla nas przychylny. Tak naprawdę, każdy idzie  tu na własną odpowiedzialność, na pomoc nie ma co liczyć…
 
Szary popiół, zapadamy się po kostki
 
…jak nie popiół, to ogromne głazy
 
Niezwykłe jęzory lawy
W końcu pojawia się roślinność, pojedynczy ptak, a my dalej przez lawinisko; widoki są niesamowite, przepiękne i niecodzienne, nawet zdjęcia nie oddają uroku tego magicznego miejsca, a zarazem przerażającego.
 
Pierwsze kwiaty na trasie
Nareszcie pojawiają się znane z widokówek skały, czyli jeszcze godzina. Wypatrywanej łatwej  ścieżki brak, idziemy w dół po skałach, gdzie się da postawić nogę, tempo spada.
Nr 23, czyli dobrze idziemy, ale fatalna droga i męcząca.
 
Canada Blanca i słynne formacje skalne /2200 m n.p.m/
Ok. 16 docieramy do pętli nr 3, spotykamy szkolne wycieczki, panie w klapeczkach…patrzą na mnie jak na zjawę w zakurzonych butach i ubraniu…z kijkami..ale co widziałam, to moje! zeszłam z Teide i Pico Viejo, które oni widzą tylko jako niewielkie punkty.
Siadam na skale, wyjmuję kanapkę, zjawiają się jaszczury, dzielę się z nimi, a mój towarzysz rusza na stopa po samochód. I ma szczęście, Rosjanie podwożą… i po kilku minutach mogę się przebrać, ruszamy …kolacja już w hotelu.
Bogatsza w nowe doświadczenia, marzę o szlaku nr 28 z Boca Tauce na Pico, powinien być łatwiejszy,  wyruszę o 6-7 rano…może za rok…
UWAGI
Dzień wcześniej przejechaliśmy samochodem szosą TF-21 w kierunku Puerto de La Cruz, gdzie mogliśmy podziwiać rozmaite formacje, roślinność i sam Teide; trasa malownicza, polecam. Szczególnie ciekawym zjawiskiem jest zjazd w chmurach, a raczej mgle, kiedy to na krok nic nie widać /na wys. ok. 2 tys.m/.
Postanowiliśmy spojrzeć na szosę z góry, zajrzeć do ogromnego krateru Pico, więc pomysł na trekking.
Przed wyruszeniem na szlaki koniecznie trzeba zapoznać się z mapą  Parku Teide.
Ciekawe są krótkie ponad godzinne trasy nr 3, 2 oraz 15, 14, 20.
Dlaczego zdecydowałam się na tę wędrówkę? bo jestem niepokorna…i kocham magiczne scenerie.
http://www.telefericoteide.com/ing/rutas2.html

Storczyki....

Storczyki…egzotyka…Wyspy Szczęśliwe

STORCZYKI – TENERYFA
 należą niewątpliwie do najpiękniejszych kwiatów świata.
  
  
  
  
  
 
 
  
  
  
  
  
 
 
  
  
 
  
  
STRELICJA – RAJSKI PTAK
  
ARA
  
RÓŻOWE FLAMINGI
   
  
PLUMERIA