środa, 3 stycznia 2018

Lanzarote z mapą


MAPS OF LANZAROTE
  
Lanzarote urzeka czystością, zielenią, niesamowitymi widokami dzikiej natury i …czernią popiołów wulkanicznych…cudownymi plażami z czarnym, żółtym lub białym piaskiem.
Pobocza i wysepki przy drogach są obsadzane palmami, krzewami, kaktusami oraz obsypane popiołem; do każdej niemal rośliny doprowadzona jest woda. Człowiek dba o przyrodę, ale przemierzając wyspę, odnosi się wrażenie, że widzimy dziką naturę…
 
Lanzarote – należy do archipelagu Wysp Kanaryjskich [ Hiszpania]; położona niedaleko północno-wschodnich wybrzeży Afryki. Jej maksymalna długość wynosi 60km, a szerokość 21. Znana jest jako wyspa 100 wulkanów, chociaż znajduje się tam na prawdę około 300 wulkanów, którym wyspa zawdzięcza swoje pochodzenie. Nie jest to specjalnie górzyste miejsce. Dzięki niskiej wysokości nad poziomem morza panują tu wysokie temperatury, na szczęście łagodzone przez wiatr wiejący niemal bez przerwy.
Lanzarote to 250 km wybrzeża, z czego 157km zajmują klify, resztę plaże – aż 99, większość piaszczyste ze złotym piaskiem z Sahary, reszta to oryginalne plaże pyłowe- czarne plaże z pyłu wulkanicznego.
Nazwa wyspy pochodzi od nazwiska jednego z jej odkrywców i badaczy-Lancelotto Malocello. Jednak oryginalni mieszkańcy znają ją pod inną nazwą: Titeroygatra, co oznacza „pomalowane wzgórza”, ponieważ część obszaru ma kolor czerwony. Ci mieszkańcy nazywają się Guanchowie. Po podboju Wysp Kanaryjskich przez Hiszpanów, ich skromny dorobek kulturowy został niemal całkowicie zniszczony, a wyspa przejęła hiszpański charakter. Ciekawostką jest, że w społeczeństwie Guanchów jedna kobieta poślubiała trzech mężczyzn.
W końcu marzenia i wyobrażenia stają się realne; decyzja podjęta, wielogodzinna podróż i oto podziwiam z pułapu obłoków ten wulkaniczny teren…a… i dane jest mi postawić stopę na czarnej ziemi Guanchów.
  

WSCHÓD
OBRAZEK 1
 
Costa Teguise i żółte plaże
Spodobało mi się to miejsce, jest słonecznie i wietrznie, super! zupełnie nie odczuwam upału…plaża o każdej porze dnia jest inna…wyruszam ok. 7 rano powitać wschód słońca, niestety za późno! ognista kula unosi się nad wodą, ocean spokojny, robię kilka fotek…ludzi brak, jedynie pojedynczy biegacze…
Około południa odkrywam zatoczkę przy betonowej promenadzie, na zakręcie – z jednej strony piaszczysta plaża, z drugiej potężne czarne skały i tu kilka osób odpoczywa na skałkach lub snurkuje. Przechodzę przez ostre skały, zakładam maskę i do wody…sam ocean jest lodowaty, a w tym miejscu dało się odczuć ciepłe prądy. Przy skałach skupiły się ryby, nie tak kolorowe jak w Egipcie, ale równie piękne…pojawiały się całe ławice srebrnych, pojedyncze czarne z szafirowymi płetwami i zbliżone wyglądem do bazenek.
Zatoczkę zapełniają amatorzy pływania i snurkowania, niektórzy w piankach. Po południu zaczynał się przypływ i sielskie podziwianie dna trzeba było zakończyć. Któregoś dnia pojawiła się w tej zatoczce deska z dwoma osobami i białym terierkiem, wspaniale kontrastującym z czernią skał. Pani zajęła się pływaniem, a psinka obserwacją …i stała się swoistą atrakcją zatoczki.
Podczas popołudniowych przypływów do akcji wkraczali deskarze i windsurfingowcy, wszak oceaniczne fale to ich żywioł, było na co patrzeć…
Miasteczko, szczególnie część blisko oceanu, to wąskie uliczki, małe białe domki z okienkami, kratami, okiennicami, oczywiście małe ogródki wypełnione kwiatami; różniło się od części hotelowej.
 
OBRAZEK 2
Dziś niedziela -wyruszam na targ do Terquise, docieram autobusem,
po drodze przyglądam się osadom, plantacjom, krajobrazom…
miasteczko wita przybyszów muzyką na żywo w wykonaniu indiańskich grajków , mnóstwem straganów…z chińszczyzną oraz ciemnoskórymi kobietami robiącymi wymyślne fryzury…dziwi mnie reakcja tych osób – nie godzą się na foto, zasłaniają twarze…
Przy dawnym kościele zespół folklorystyczny prezentuje tańce i śpiewy; tancerze zapraszają do wspólnej zabawy, fotek…
Dochodzi 13, czas udać się na przystanek i odszukać właściwy autobus, bo targ dobiega końca.
  
OBRAZEK 3
Docieram autobusem do Arrecife, tu znajduje się jedyny na całej wyspie wieżowiec oraz dawne mury.
Wjazd na 17 p. hotelu i można z punktu widokowego oglądać miasto, port, dachy domów z basenami, rozmaitymi gratami…odpocząć…
 
 
W planie spacer do bastionu, portu, sklepy sobie odpuszczam…
powrót do hotelu autobusem.
ZACHÓD
OBRAZEK 4
Wypożyczonym autem kierujemy się na Yaizę, następnie do parku Timanfaya. Drogi świetne, dobrze oznakowane. Podziwiamy krajobrazy wulkaniczne i roślinność.
Zbliżamy się do parku, wita nas posąg diabła, następnie droga biegnie wśród wulkanicznego rumowiska. Nie można się zatrzymywać, jedynie na wysepkach. Krajobraz niesamowity; czarna wstęga drogi z białymi liniami  i czarne skały…spotykamy rowerzystów, najczęściej w czarnych ubraniach…rowerzyści, a właściwie kolarze – to stały element wyspy, pojawiają się na wszystkich drogach!
 
Po lewej stronie zauważamy parking i wielbłądy, zatrzymujemy się, nie wykupujemy przejażdżki, obserwujemy karawany i ruszamy. Kolejny postój – bramka ; płacimy  8 E za samochód i podjeżdżamy w górę; bilet upoważnia do pobytu w parku i 35 min. zwiedzanie autokarem.
 
Podchodzimy do restauracji, oglądamy pokazy gejzerów, ognia, pieczenia potraw na grilu nad rzekomo wydzielającym ciepło wulkanem.
W latach 1730 -1736 doszło do serii kilkudziesięciu łańcuchowycherupcji wulkanów, które doprowadziły do zniszczenia dużej części wyspy i wielu wiosek. Do kolejnych erupcji, ale o mniejszej sile, doszło w 1824 roku.
Wsiadamy do autokaru i rozpoczyna się objazd…widoki niesamowite! jedynie fotki złej jakości, bo przez szybę…
  
Opuszczamy to niezwykłe miejsce i jedziemy nad zachodnie wybrzeże Los Hervideros. Zatrzymujemy się na kolejnych zatoczkach, podziwiamy z punktów widokowych saliny, wulkaniczne zbocza, jęzory lawy, dzikie  oceaniczne wodospady.
OBRAZEK 5
Kolejny cel – zielone jeziorko i czarne plaże! El Golfo – Charco de Los Clicos – zamknięta Zielona laguna o głębokości od 8 do 10metrów, powstała na dnie krateru w miejscu filtracji wlewających się wód oceanicznych. Niestety wg prowadzonych obserwacji laguna -jako stosunkowo młody twór geologiczny- ulega degradacji i istnieje prawdopodobieństwo jej całkowitego zaniku. W słonej wodzie żyje tu rzadki mięczak – clico, jego obecność nadaje wodzie intensywny zielony kolor.
Istnieje tez teoria, że niezwykły szmaragdowy kolor woda zawdzięcza występowaniu półszlachetnego kamienia oliwinu.
Następnie podjazd, by móc to samo miejsce obejrzeć z góry.
 
POŁUDNIE
OBRAZEK 6
 
Odległości na wyspie nie są zbyt duże, więc postanawiamy udać się na plaże Papagayos. Docieramy do żwirkowej drogi, opłata 3 E, kilka minut jazdy i ukazują się plaże, kierujemy się tylko na 3. Kolory przepiękne! woda zimna, ale amatorów kąpieli nie brakuje.
Wracamy trasą na La Gerię, po drodze odwiedzamy winnice, degustujemy wino /1 E za degustację jednego rodzaju, co za zdzierstwo! i w dodatku mało serwują/, kupujemy trójpak za 17 E /różowe i białe/. Cały ten rejon to czarne pola pokryte, dołkami z winoroślą lub otoczone kamiennymi murkami; ciekawie to wygląda.
  
PÓŁNOC
OBRAZEK 7
 
Kolejna trasa wiedzie na północ, przez Harię. Pokonujemy serpentyny; ruch mały, jedynie miejscowi, rowerzyści, autokary tędy nie jeżdżą. Widoki niesamowite – wiatraki, tarasowe uprawy, wielkie agawy, a podczas zjazdu możemy podziwiać malowniczą dolinę tysiąca palm.
 
Docieramy do Ye, tu wg wskazówek forumowicza planujemy wejść na wulkan La Corona. Odnajdujemy wskazany kościół, śmietnik i drogę z łańcuchem, zostawiamy samochód i idziemy…droga wiedzie przez winnice, wulkan wygląda okazale. Pytamy człowieka pracującego w winnicy – wulkano? je…
 
Idziemy szybko, zbliżamy się do góry …oceniam, że będzie ciężko, przy palmie mam zamiar zawrócić…jednak próbuję…zadyszka raz i drugi…z góry dostaję sygnał, że już niedaleko. Faktycznie, szybko docieramy na miejsce, wieje niesamowicie, więc ostrożnie zaglądam do kaldery, robię fotki…sam na sam z wulkanem…widoczność przez mgłę, ale widać ocean, plantacje, a potem zejście, podziwianie endemicznej roślinności, nawet spotkałam jedną zwinkę.
 
Szlak dość łatwy…warto wejść, cisza, brak ludzi…
Trasa wycieczki prowadzi nieopodal wulkanu La Corona, którego wybuchy wstrząsnęły tą częścią wyspy ok. 4 tys. lat temu. Gorąca lawa spływająca do morza stworzyła tutaj niezwykłe podziemne tunele i jaskinie.
Ruszamy w kierunku Mirador, niestety rezygnujemy z wejścia za 8 E, mgła i nic nie widać, za to wiele autokarów, samochodów i …wrzask!
Jedziemy skrótem na Orzolę – trasa przepiękna, sam port nie robi wrażenia, jakoś ponuro…mglisto i…nie płyniemy na La Gracosę, mało chętnych…
Kierujemy się na południe, po drodze zatrzymujemy się przy białych wydmach i plażach. Bajka!
 
Wstępujemy do Jardin de Cactus – w amfiteatrze dawnego kamieniołomu rośnie 10 tyś. kaktusów rozmaitych kształtów,  rozmiarów i kolorów, w otoczeniu wulkanicznych skał i wiatraków. Zadziwia uroda tego miejsca.
Upał się wzmaga, ale cuda kwiatowe przyciągają wzrok. Pomimo sztucznego ogrodu, warto zobaczyć okazy.
Kaktusy przyciągają koszenilę – pasożytującego na nich owada, który po rozkruszeniu daje karminowy barwnik stosowany do produkcji campari i farbowania tkanin.
Odpuszczamy sobie sztuczne jaskinie, wolimy dziką naturę….i wracamy do hotelu…
 
OBRAZEK 8
La Caleta de Famara – cudowne plaże….
ale zanim dotrę na długą piaszczystą plażę, odpowiednią dla romantycznych spacerów brzegiem oceanu…zatrzymuję się przy wydmach! są piękne..mogłabym spędzić tu cały dzień….obserwować zmagania deskarzy, pochodzić po ścieżkach, ale trafiłam na mglę i widoczność gorsza, zimno i wietrznie, a sama skała zasnuta chmurami…chociaż kilka kilometrów od tego miejsca świeci słońce…wiatr przesypuje piach, szybko znikają ślady stóp…
 
Dziwny związek tworzą te dwie wyspy…kąpiąc się w kalderze santoryńskim, wpadam na kolejny plan podróży – Lanzarote…
urzekły mnie opary siarki, czerń pobliskich skał…za rok…
 
  
Lanzarote należy do archipelagu Wysp Kanaryjskich, położona niedaleko północno-wschodnich wybrzeży Afryki, należąca do Hiszpanii.Jest położona najbardziej na wschód. Jej maksymalna długość wynosi 60km a szerokość 21. Znana jest jako wyspa 100 wulkanów, chociaż znajduje się tam na prawdę około 300 wulkanów, którym wyspa zawdzięcza swoje pochodzenie. Jednak nie jest to specjalnie górzyste miejsce. Dzięki niskiej wysokości nad poziomem morza panują tu wysokie temperatury, na szczęście łagodzone przez wiatr wiejący niemal bez przerwy.
 
Nazwa wyspy pochodzi od nazwiska jednego z jej odkrywców i badaczy -Lancelotto Malocello. Jednak oryginalni mieszkańcy znają ją pod inną nazwą: Titeroygatra, co oznacza „pomalowane wzgórza”, ponieważ część obszaru ma kolor czerwony. Ci mieszkańcy nazywają się Guanchowie. Po podboju Wysp Kanaryjskich przez Hiszpan, ich skromny dorobek kulturowy został niemal całkowicie zniszczony, a wyspa przejęła hiszpański charakter. Ciekawostką jest, że w społeczeństwie Guanchów jedna kobieta poślubiała trzech mężczyzn.
Lanzarote to 250 km wybrzeża, z czego 157km zajmują klify, resztę plaże. Znajduje się ich tu aż 99.Większość to plaże piaszczyste ze złotym piaskiem z Sahary, reszta to oryginalne plaże pyłowe- czarne plaże z pyłu wulkanicznego.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz