środa, 3 stycznia 2018

Kreta

Kreta …retro i w kolorze…


CHANIA
NAJWIĘKSZA WYSPA GRECKA
Siedzę na lotnisku…tak zaczyna się ta przygoda, jeszcze samolot, zobaczymy, a potem długa droga
Wymarzone wakacje, już jestem zła, wszystko poszło nie tak…. może jednak będzie fajnie?
Utknęłam!!!! lot opóźniony…siedzę od 24.00, jest 02.00 –poinformowano, że wylot może nastąpić ok. 09.00, więc czekamy. Jedniśpią, inni się integrują, Duty Free drogie, tak tylko w Krakowie!
W końcu go zamknięto i jedyną kawiarenkę.
Miało być szybko i sprawnie, kabel mam w bagażu głównym,bezprzewodowego.. brak…kompozycje literackie nie wyszły…pograłami…zasypiam na ławce, twarz nakrywam kapeluszem, zimno odklimatyzacji, czas się dłuży…
Dostałam wouczer na śniadanie, 54 Pl, co też kupię za tę sumę przy cenach lotniskowych?
Dzień się budzi, ot poranek na lotnisku….Piwa nie piję, na żurek nie mam ochoty, biorę więc kawę, ciacho, jajecznicę…a wina nie ma w pakiecie. Znów kolejna odprawa, przechodzimy…nareszcie wylot, jest10.00.
I…pan, siedzi obok, docelowo Santorini! Wraca za 2 tygodnie, może go spotkam i opowie o wakacjach….póki co, spóźnił się na prom z Heraklionu. Musi koczować całą noc, bo promy odpływają tylko rano.
Wakacje, to jedna wielka przygoda!
Moja wymarzona Kreta! Przewodniki wertowane od pół roku i co? Już kilka dni temu źle wróży, zmiana terminu, w końcu nie mam ochoty na ten wyjazd.
Do tej pory takie wypadki wydawały mi się mrzonką…
Nareszcie w dole morze z wysepkami…tak obserwuję kolejno, aż samolot zupełnie zniżył się nad wodą i siadł na pasie…Heraklion…jak to mówią lotnisko z morza…
3 godziny jazdy i zmęczona docieram do hotelu, przez kilka dni nie mogę się zaaklimatyzować, jakoś nic mi się nie podoba.
Agia Marina k. Chanii, mała spokojna miejscowość z ładną piaszczystą plażą, można pospacerować po piasku, nie tak pięknym jak w Juracie, ale na szczęście nie kamienistą. Z jednej strony widok na odległą Chanię, z drugiej na małą wysepkę, a w dali półwysep Gramvoussa. Morze najczęściej wzburzone, więc pojawiają się deski, narty i paralotnie. W pobliżu Platanias, z bogatymi hotelami, masą sklepików i kafejek, coś dla amatorów wakacyjnych szaleństw.
Generalnie drogo!
Pierwszy wypad – plaża Elafonisi. Zatrzymuję kolejne autobusy, aż w końcu wysiada sam kontroler i kieruje do właściwego; bilet 17 E w obie strony. Trasa wiedzie wśród gór, przez malownicze górskie wioski,wąwozy, przepaści. Myślałam, że pewien etap mam poza sobą, jednak –nie! Rozpoczyna się hamowanie nogami, przechylanie na prawo! droga w ekspozycji.
Docieramy do plaży, cudo! Woda mieni się kolorami tęczy, ciepła. Nie kąpałam się jeszcze w tak niesamowicie pięknym miejscu. Upał. Na szczęście znalazłam cień pod drzewem i mogę odpocząć. Nie można cały czas siedzieć w wodzie. Nie chce się opuszczać tego zakątka, ale czas wracać. 
GRAMVOUSSA Z BALOS
 
Wyspa Gramvoussa to w zasadzie niewielka skała stercząca z morza.Większa jej część jest płaska, tylko z jednej strony wypiętrzają na 137m. n.p.m. i właśnie na ich szczycie widoczne były obronne mury.
Twierdzę wybudowali wenecjanie, rozpoczęli w 1579, a ukończyli w 1582.Budowla jednak długo nie postała – w 1588 roku piorun uderzył w magazyn prochu… i kompletnie zniszczył obiekt. Twierdzę odbudowano dopiero w1630 roku. W swojej dalszej historii forteca na wyspie Gramvoussa pozostawała w rękach wenecjan, nawet w trakcie tureckiej okupacji Krety(jako jedna z trzech – wraz z fortecami na wyspie Spinalonga i w Sitii,oparła się tureckim najeźdźcom). Dopiero w 1692 roku Turkom udało się przekupić włoskiego komendanta i ją zająć.
Twierdza ta odegrała jeszcze istotną rolę w 1825 roku w czasie powstania greckiego przeciw tureckim okupantom. Grupa rebeliantów przebranych za Turków, zdobyła warownię, co było wielkim krokiem w wyzwoleniu Krety. W czasie powstania wyspa stanowiła schronienie dla 3000 ludzi i bazę wypadową w działaniach przeciw tureckim najeźdźcom.Równocześnie stała się też bazą piratów łupiących przepływające w pobliżu okręty… W 1828 roku, w porozumieniu z rządem Grecji, na wyspie ulokował się garnizon brytyjsko – francuski.
Niewielki kawałek skały sterczącej z morza…. a taka historia….
Z twierdzy niewiele pozostało… resztki murów, fundamenty, ruiny 2 budynków i to w zasadzie wszystko.
PANORAMA Z GRAMVOUSSY 
Gramvoussa – aby dostać się na wysepkę Gramvoussę, należy dojechać do portu w Kissamos i stamtąd dopłynąć do niej statkiem. Wysepka jest niezamieszkała, podobnie jak półwysep, u brzegu którego leży. Na jej szczycie, z którego rozpościera się przepiękny widok, można obejrzeć ruiny weneckiego zamku z 1579 r. Zaledwie 15 min. rejsu statkiem dzieli wyspę od malowniczej laguny Balos, gdzie na odwiedzających czeka krystalicznie czysta woda, złocisty piasek i wspaniały relaks. Na wycieczkę warto zabrać wygodne obuwie. Cena – z okolic Chanii: 44 EUR, dzieci 2-12 lat – 22 EUR, z Kastelli: 29 EUR, dzieci 2-12 lat – 14,50EUR.
Docieramy autobusem /4,5 E/ do Kissamos, 3 km od portu, czekamy, drugi nie przyjeżdża, czas płynie. Decydujemy się na taxi za 5 E+ /22 E/ bilety na prom. Na statku niesamowity ścisk, brak praktycznie miejsc stojących! a w przewodnikach pisano, że jest to dziewicze miejsce; tak więc płyniemy z tym tłumem, który będzie nam towarzyszył na kolejnych plażach i rejsach do wysepek. Pasażerowie to głównie Polacy…Statek posuwa się wzdłuż półwyspu w kierunku wyspy Gramvoussy, woda mieni się różnobarwnymi kolorami, przed wyspą widoczny wrak statku. Kontemplację przerywa nieopisany wrzask, harmider…Schodzimy na ląd, tłum posuwa się na plażę, wytrwali w górę ku ruinom twierdzy. Samo południe, żar, odcinek krótki, ale męczący i było warto – widoki na całą zatokę rekompensują trudy wspinaczki. Kolorów nie da się opisać, rozmaite odcienie turkusów, błękitów…Spaceruję wokół murów, robię kilka fotek i w dół, gdzie czeka kąpiel w zimnej krystalicznej wodzie. I znów pośpiech, cały ten tłum mknie na statek, krótki rejs do plaży Balos.
 
 Kolejne atrakcje! Statek zatrzymuje się przed mielizną. Wybrańcy zjeżdżają, nurkują w turkusowej wodzie i wpław płyną do brzegu. Ja zostałam z dobytkiem w postaci zawartości plecaków, a więc ręczniki, buty, odzież, ale już po chwili wgramoliłam się na małą łódeczkę, która wiezie nas do brzegu. Balos! Co za cudowne miejsce! Kąpiel, opalanie…plaża rozległa, więc ludzie się rozproszyli i zrobiło się tak spokojnie. Jedni ukryli się za parasolami, inni zażywają kąpieli….czas płynie nieubłaganie…a tak chciałoby się tu pozostać na dłużej…i znów wracamy łódeczkami na statek, niestety, trwa to długo, czekamy na spóźnialskich i w końcu ruszamy…po godzinie dopływamy do Kissamos, stąd już autobusem wracamy do hotelu.
Do laguny Balos można dotrzeć również samochodem, drogi są dobrze oznakowane, my jednak wybraliśmy statek. Na lagunę przybywają również turyści z namiotami, mogą pobyć sam na sam w tym urokliwym miejscu,kiedy odpłyną statki. Myślę, że nawet zdjęcia nie oddają urody i magii tego miejsca.
  
W końcu przekonałam się…Kreta the best
Zauroczyła mnie Chania, zarówno w dzień jak i nocą. Piękne kamieniczki,bajeczne wąskie i klimatyczne uliczki….a…kupiłam sobie torebkę skórkową i japonki…więc i to poprawia nastrój, ale w końcu się przekonałam do tej Krety. … bo ładna jest! Tylko upał męczy!Zwłaszcza po naszych deszczach.
Jedni już wyjechali, siedzę tu jeszcze tydzień i dziś mam dzień w pokoju, włączyłam klimatyzator i po tygodniu wyjęłam laptop…aż zapomniałam co ..gdzie…ale też regeneruję siły, jutro Santorini!!!!
Kończę. Pójdę na plażę. Basen. A wieczorem poszukam kafejki – brak mi int…..w hotelu n/d gości, niestety.
A dziś wracam do domu…już na lotnisku, samolot pewnie się opóźni….
Drugiego wylot o nocnej porze. Na szczęście do domu, już nie mogę się doczekać! I internetu…

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz